Madame Edith

życzliwość weź na drogę

Ostatnio dość intensywnie podróżowałem. W ciągu kilku miesięcy przejechałem tysiące kilometrów. Raz wybierałem pociąg, a raz samochód. I choć dla zawodowego kierowcy, czy podróżniczki moje dystanse to pestka, niemniej zauważyłem wiele zachowań, które z zadziwiającą precyzją powtarzamy na autostradach, miejskich ulicach, przed sklepami lub na parkingach. I pozwolę sobie właśnie o nich napisać, bo…

już od dawna mnie korciło. Trzeba o tym mówić, pisać, a jakby ktoś chciał, to może nawet śpiewać. Przy okazji złapałem się na tym, że gdy wracam nocą ze szkolenia i prowadzę samochód, to śpiewam mniej więcej tak (wystarczy kliknąć w pogrubiony tekst aby to zobaczyć) Na szczęście moich ulubionych wykonawców też trudno zrozumieć, więc jest remis.

NIE MOGĘ RÓWNIEŻ ZROZUMIEĆ

Dlaczego podczas wyprzedzania na autostradzie inny kierowca, który zdecydował się na ten sam manewr co ja, podjeżdża tak blisko tyłu mojego samochodu, że aż czuję jego wzrok na swoim karku i czuję się niekomfortowo.

Jedna z zasad dobrych manier polega na tym, by nie wzbudzać dyskomfortu u innych osób. A tak waśnie wtedy się czuję.

Nie wierzę, że z każdym razem ktoś, kto podjeżdża tak blisko pozbawiony jest taktu. Myślę, że po prostu ten ktoś nie zdaje sobie z tego sprawy.

Wróćmy do niebezpiecznej odległości. Przecież w sytuacji, gdybym kichnął i przypadkowo wcisnął hamulec, mielibyśmy (ujmując językiem footbolowym) „sytuacje podbramkową”. Jeden z prowadzących TOP GEAR kiedyś wspomniał, że kichając przy dużej prędkości ileś metrów jedziemy z zamkniętymi oczami – im szybciej, tym dłuższy odcinek drogi pokonujemy bez świadomości co się dzieje dookoła.

myśliwiec „na ogonie”, kto tak lubi?

MIG na A2

Nie chodzi mi o słynny samolot bojowy, który wylądował przez przypadek na autostradzie, ale o kierowcach, którzy nie dość, że siedzą na ogonie podczas manewru wyprzedzania (znowu terminologia rodem z TOP GUN), to jeszcze (MIGają) puszczają znaki świetlne, jakby miały coś zmienić, albo jadą jak niecierpliwy drapieżnik, z lewej do prawej strony swojego pasa.

Czuję, że prowokuję komentarze w stylu „nie powinno się zajmować lewego pasa”. Zgoda, ale jeżeli już ktoś wyprzedza, a inny samochód jedzie znacznie szybciej (tym samym pasem), to ten szybszy mógłby po prostu lekko wyhamować, zachować dystans (dosłownie i w przenośni) i okazać trochę życzliwości. Przecież włączanie długich świateł, podjeżdżanie na odległość 25 hot dogów z najbliższej stacji nic nie zmieni.

A TERAZ BĘDZIE MIŁO

Nie chciałbym tylko narzekać, że jak tylko przekroczymy granicę to już latają za nami MIGi (albo inne myśliwce), a w Niemczech, to taka kultura na drodze.

Czasem zdarza mi się następująca sytuacja: jadę prawym pasem, ale widzę, że wkrótce powinienem rozpocząć manewr wyprzedzania, bo przede mną podąża TIR. Żeby nie stracić równej prędkości i wykonać ten manewr płynnie, odpowiednio wcześniej zaczynam planować zmianę pasa (na lewy). Wtem w lusterku widzę samochód, który już nim jedzie, co więcej, bardzo szybko się do mnie zbliża.

Rezygnuję z wyprzedzania i zwalniam przed TIRem, aby przepuścić samochód poruszający się szybciej, ale wtedy dzieje się magia. Zbliżający się z tyłu pojazd zmniejsza prędkość, puszcza sygnał świetlny, co odczytuję jako „Spokojnie, nie musisz hamować, wymiń w swoim tempie, poczekam, wiem jak to jest, później wrócę do swojej prędkości”.

Od razu wraca wiara w użytkowników ruchu drogowego. Można? Warto!

ŚWIĘTA

Wspomniany gest to trochę jak prezent, nieoczekiwany, który nas nic nie kosztuje, a sprawia ogromną radość innym. Wkrótce święta, wiele podróży, dłuższych, krótszych, ale zawsze wymagających skupienia. Czemu więc nie podarować trochę życzliwości?

NIE TYLKO AUTOSTRADA

Ustępowanie, przepuszczanie innych jest nie tylko taktowne, ale wkrótce będzie wymogiem. Myślę tu konkretnie o zwężeniach. Pojazdy poruszające się pasem, który nie jest niczym ograniczony, będą zobowiązane do wpuszczania (po jednym) samochodzie z pasa, gdzie to zwężenie (koniec drogi, remont, wypadek) się pojawiło. Jest to styl jazdy tak bliski krawcowym i krawcom, czyli tzw. jazda suwakiem.

ZASADA WZAJEMNOŚCI

Ale takt powinien pojawić się również po stronie oczekujących na wpuszczenie, czyli nie wpychamy się długo przed końcem zwężenia na pas, którym swobodnie suną samochody, a dojeżdżamy do jego końca i czekamy. To również element kultury na drodze, który zachęca innych do okazania nam życzliwość.

suwak

TAKTOWNYCH GESTÓW JEST WIĘCEJ

Historia ma już kilka lat, ale warto o niej wspomnieć. Wyszedłem rano z domu, zmierzam ku samochodowi i widzę, że coś jest nie tak – rozbite lusterko. Zbliżając się z kwaśna miną do Foki (tak pieszczotliwie nazywaliśmy nasz samochód) zauważam za wycieraczką kartkę. „Mandat? – pomyślałem – Ale w tym miejscu?”. Podnoszę wycieraczkę, wyjmuję kartkę, a tam kilka słów, które w smutno zaczynający się dzień wniosły sporo nadziei: „Przepraszam, spieszyłam się, to mój numer telefonu xxxxxxx, poproszę o kontakt”.

Wiele lat wcześniej parkując na ciasnym, parkingowym osiedlu, przytarłem inny samochód. Zostawiłem kartkę. Właściciel pojazdu, który delikatnie obtarłem w pierwszych słowach, po skontaktowaniu się z mną powiedział „dziękuję”.

PARKINGI

Nie sposób o nich nie wspomnieć. Wiem, że mamy coraz większe samochody, a miejsca jest coraz mniej, ale miłym gestem będzie zweryfikowanie, czy po zaparkowaniu przed blokiem, centrum handlowym, pracą nie zajmujemy więcej miejsca niż powinniśmy, czy nie stoimy na dwóch miejscach parkingowych. To również życzliwość.

kto się odważy wjechać w środek?

DZIĘKUJĘ

A jak już nas ktoś wpuści, bez względu czy do suwaka, czy udostępni wjazd do korka, to miłym gestem będzie podziękowanie. Ale nie światłami awaryjnymi (bo to oznacza sytuację awaryjną), a podniesieniem ręki, albo zaświeceniem naprzemiennie kierunkowskazami – 3 razy.

Pragnąłbym podziękować wszystkim tym, którzy mnie przepuścili, wpuścili, wybaczyli (nie zawsze poruszam się po drodze, ujmujmy delikatnie, „modelowo”), ale i tym, którzy dopiero to zrobią.

Jednocześnie pragnąłbym podziękować za inspirację firmie ubezpieczeniowej WARTA, która zaprosiła mnie do podsumowania tych wszystkich przemyśleń z podróży i skonsultowania naszego zachowania na drodze. Myślę, że gdyby nie kontakt, który nawiązaliśmy jakiś czas temu, pewno cały czas byłbym na etapie: „muszę napisać tekst o dobrych manierach na drodze”.

W ramach naszej współpracy mam przyjemność brać udział w projekcie „Życzliwość. Warto wziąć na drogę”. Krótki film podsumowujący niniejszy wpis znajdą Państwo klikając w słowo ŻYCZLIWOŚĆ lub w poniższe zdjęcie.