Madame Edith

Elmo uczy kichać

Kicha Pani w autobusie, Pan w kolejce, nieznajomy w ZUSie. Jeżeli nie mamy niczego pod ręką, co mogłoby uchronić znajdujących się wokoło nas przed atakiem kropelkowych ninja – RATUJMY SIĘ ŁOKCIEM. Co zaleca, zarówno WHO, jak i nasz resort zdrowia. Kilka kichających sezonów temu opisałem to dokładnie, a że poprzedni blog z wszystkimi wpisami zniknął, dlatego w ramach przypomnienia, zapraszam ponownie do zapoznania się zakichanym tematem.

Ostentacyjny, zamaszysty ruch, podobny do tego, który wykonywał Drakula, gdy okrywał się płaszczem, najlepiej wykonać z dala od stołu, a zdecydowanie już nie w trakcie przyjęcia stojącego, pośród grupki osób, gdy trzymamy w dłoni barszcz. ZDROWY ROZSĄDEK nam podpowie, kiedy najlepiej to zrobić, choć czasu ma mało.

Mimo wszystko, zwyczaj kichania w dłonie jest u nas mocno zakorzeniony – trochę jak odruch bezwarunkowy, bo nawet po opisaniu podczas szkolenia tej formy kichania, otrzymaniu informacji zwrotnej w postaci akceptacji, a nawet niemal przyrzeczenia, że od teraz to ja będę kichał “właściwie”, za chwilę “adziaaaach” leci w dłonie. Nie będzie z tego wielkiej tragedii, jak po prostu, od razu, udamy się w wiadome miejsce i obmyjemy nasze dłonie. Pytanie, ilu z nas chciałoby się to zrobić? No i tu pojawia się problem.

Na całym świecie powstaje szereg kampanii społecznych informujących jak powinniśmy się zachować podczas kichania lub po kichaniu. Poniższe przykłady powstał z inicjatywy National Health Service z Wielkiej Brytanii oraz Uniwersytetu w Nebrasce.

EHS-coughandsneeze-poster

Oczywiście zawsze dobrze mieć przy sobie chusteczkę, najlepiej jednorazową, gdyż ta wielorazowa nie do końca spełnia wymogi higieniczne. Choć z dwojga złego zawsze lepiej mieć coś pod ręką lub pod nosem – idąc w kierunku dzisiejszych rozmyślań.

Swego czasu Sekretarz Zdrowia USA, Pani Kathleen Sebelius poprawiła kichającego korespondenta podczas konferencji prasowej. Wyglądało to dość zabawnie.


A oto i sam Elmo, który mówi młodym Amerykanom jak winno się kichać.

Zamysł jest czytelny, nie kicham w dłonie, bo później się nimi witam, dotykam przedmiotów i przez to przenoszę zarazki. Nie zawsze mam przecież możliwość umycia rąk. Dość duży wkład łokciowe kichanie miała pandemia grypy z kilku lat wstecz.

KTOŚ SIĘ SPYTA – a jak by zareagowali moi goście, podczas obiadu, gdybym miast odejścia od stołu i kichnięcia w chusteczkę, majestatycznie zagiął łokieć i siarczyście kichnął w rękaw ciemnogranatowego garnituru. Co potem, czy mam przykryć rękaw chusteczką? Albo co w sytuacji gdy mam krótki rękawek? ZDROWY ROZSĄDEK przede wszystkim. Korzystamy z łokcia wtedy gdy jest to ostateczne rozwiązanie i nie wzbudzimy dyskomfortu u innych.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, wprawdzie pozwoliłem sobie na trochę lekką formułę opisującą kwestie kichania, niemniej nie chciałbym w żadnym wypadku bagatelizować pierwszych oznak poważniejszego przeziębienia. Poniżej zamieściłem ciekawy film, będący częścią kampanii społecznej z Australii – dla osób o mocnych nerwach – ukazujący jak wygląda cały proces kichania. Jest on zdecydowanie mało estetyczny, jednak na tyle przekonywujący by zasłaniać usta i nos kiedy czujemy lekkie łaskotanie, które niczym lekki powiew wiatru przeistacza się w huragan.

Ciekawostka

Jak ktoś kichnie, pośród osób, których nie znamy – raczej nie mówmy „na zdrowie”, choć często to słyszymy. Jest to postrzegane, zgodnie z klasycznymi zasadami elegancji jako nietaktowne, bowiem zwracamy uwagę na czyjąś niedyspozycyjność. Jeżeli zdarzy się kichnąć naszemu znajomemu, możemy mówić co nam się żywnie podoba, z formułami „co by ci…..nie urwało” włącznie.

Życzę Państwu jak najmniej kichania!

A jeżeli przypadkowo mają Państwo ochotę poczytać o kilku innych eleganckich zachowaniach i nie tylko, to niezobowiązująco zapraszam do lektury mojej książki – wystarczy kliknąć okładkę i już jesteśmy na stronie Wydawnictwa ZNAK literanova.